Punktualnie o godzinie 18.00 przestrzeń galerii wypełniła się światłem, zapachem farb i poruszeniem, które towarzyszy spotkaniu z czymś prawdziwym i głęboko ludzkim — malarstwem dojrzewającym razem z życiem.
Już od pierwszych chwil dało się odczuć, że to nie jest zwykły wernisaż. Goście, w ciszy i skupieniu, podchodzili do kolejnych płócien artysty, jakby obawiając się zakłócić delikatny rytm obrazów. Na ścianach — pejzaże utkane z mgły, pól i zachodów słońca. Złotowska ziemia, którą Szweda nosi w pamięci i pod powiekami, stała się opowieścią o tym, co kruche, przemijające, a jednak trwale zapisane w barwie.
Artysta, urodzony w Blękwicie, znów pokazał, że prawdziwa sztuka nie zawsze rodzi się w murach akademii. W jego twórczości obecne są wiatr, deszcz, cisza i światło — prawdziwi nauczyciele, którzy przez ponad 55 lat prowadzili go przez drogę malarskiego poznania. Jego obrazy nie są tylko pejzażami, lecz zapisem emocji — tęsknoty za niewidzialnym, spokoju poranka, ciężaru chmur i ciepła zachodzącego słońca.
Wieczór przebiegał powoli, bez pośpiechu — tak, jak dojrzewała sztuka Tadeusza Szwedy. Goście mieli okazję porozmawiać z artystą, zapytać o źródła inspiracji, o to, jak patrzeć, by widzieć więcej. W odpowiedzi padały nie wielkie słowa, lecz proste zdania — o ciszy, o ziemi, o światłocieniu. Bo właśnie w prostocie kryje się siła jego malarstwa.
Wystawa „Światło, kolor, cisza” stała się spotkaniem z tym, co w świecie najcenniejsze — autentycznością. Nikt nie wychodził obojętny. Widzowie zatrzymywali się przy obrazach na dłużej, jakby chcieli zapamiętać je nie tylko wzrokiem, ale i sercem.
Ten październikowy wieczór udowodnił, że sztuka potrafi zatrzymać czas, uciszyć myśli i pozwolić zachwycić się tym, co codzienne, a przez to najprawdziwsze. Wernisaż Tadeusza Szwedy nie był jedynie prezentacją obrazów — był spotkaniem z człowiekiem, który maluje nie dla sławy, lecz z potrzeby serca. I może właśnie dlatego jego prace poruszają tak głęboko.
Wstęp był wolny, ale to, co goście wynieśli z tego wieczoru — chwila ciszy, spokoju i zachwytu — okazało się bezcenne.

































Napisz komentarz
Komentarze