Złotowska ekipa Hydropexteam, już po raz drugi wystartowała w rajdzie charytatywnym - Złombol. Wczoraj spod stadionu w Chorzowie wyruszyli w trasę swoim Lublinem.
Złombol to coś więcej niż przejażdżka starym autem z PRL-u. To nie rajd – to legenda. Emocje, które ściskają gardło, historie, które piszą się same, i ludzie, z którymi można przegadać noc przy ognisku w środku niczego. Tegoroczna edycja, dziewiętnasta już w historii, po raz trzeci zawiedzie nas do Turcji – kraju, który w sercach Złombolowiczów zajmuje wyjątkowe miejsce.
Turcja – kierunek, który wraca jak bumerang.
Pierwszy raz zawitaliśmy tam w 2010 roku. To była przełomowa edycja – pierwsza transkontynentalna. Turecka gościnność, nieprzewidywalne przygody i setki kilometrów pełnych zaskoczeń. W 2021 roku dotarliśmy do Burhaniye – poznaliśmy inny wymiar tego kraju: od surowych gór po ciepłe, żywiołowe wybrzeże. Wiedzieliśmy, że Turcja jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa.
W 2025 roku idziemy o krok (albo tysiąc kilometrów) dalej.
Tegoroczna trasa to 3000 kilometrów emocji, potu i benzynowego aromatu. Kierunek: interior Turcji, daleko od folderowych plaż i resortów. Złombolowicze dotrą do regionu Morza Czarnego – dzikiego, zielonego, pełnego niespodzianek. Góry i rzeki będą codziennym widokiem, a każda przejechana droga – małym zwycięstwem nad własnym zmęczeniem i awariami.
Złombol to wyzwanie. I to konkretne.
Nie ma lawet, nie ma pomocy drogowej, nie ma „ratunku z centrali”. Jesteś ty, twój zespół i twoja maszyna. Wszystko, co się wydarzy – zrobisz sam. To szkoła charakteru, hartu ducha i kreatywności. Będą momenty, gdy powiesz: „To mój ostatni Złombol!”… Ale za rok znów wystartujesz. Bo to uzależnia.
Meta: Giresun – tam, gdzie góry spotykają się z morzem
Tegoroczne zakończenie rajdu zaplanowano w Giresun – mieście mniej znanym turystom, ale wyjątkowym. To Turcja, jakiej nie znacie: autentyczna, surowa, a jednocześnie piękna i gościnna.



















Napisz komentarz
Komentarze