Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Warto wiedzieć:
Reklama

Kreacja naszego pokoju na świecie...

...czyli co oznaczają słowa, które wypowiadamy o innych.
Kreacja naszego pokoju na świecie...

Spotkałam się z sytuacją, gdy ktoś spojrzał na kogoś i za wyraz twarzy wściekł się, nawyzywał i obrzucił wulgaryzmami. Wściekł się, bo uważał, że wie dokładnie co ta druga osoba myśli, i co ukrywa w tym spojrzeniu. A co się stało tej oczernianej osobie? Słońce ją oślepiło nagle, i stąd automatyczne skrzywienie twarzy. Jeśli ktoś uważa się za jasnowidza, i uważa, że wie, co inni myślą, i myśli, że umie przewidzieć czyjeś myśli i emocje, to może wyjaśnię mój filozoficzny pogląd na ten temat. Jasnowidzenie, jak sama nazwa wskazuje, polega na jasnym widzeniu, więc widzi się wszystko, zarówno przyczyny i skutki naszych ludzkich postępowań. Złorzeczenie i wściekłość, jak w powyższym opisanym przypadku, jest świadectwem istnienia w nas (w nas!) nienawiści i wszystkich tych emocji, które wymawiają nasze usta. Wszelka agresja jest dowodem ukrytej traumy agresora. „Jasnowidzącym z Ciemnogrodu” polecam nagrać swoje wulgaryzmy i ataki wściekłości. To, co w tych sytuacjach nas nakręca, to najczęściej nasze traumy pochodzące z dzieciństwa. Te złości i nienawiści są jak brudne szmaty przykrywające Nam oczy Naszych dusz. Zaślepieni złością gubimy swoją drogę Życia, wściekając się na wszystkich i wszystko, co spotykamy. Przeklinanie to sztuczne poczucie siły. To udawanie kogoś, kim się nie jest, to oznaka braku poznania siebie, poczucie bycia ciągle skrzywdzonym. Mówimy, że naszą złość wywołuje dziecko, partner, sąsiad, szef, podwładny, polityk...? A najczęściej jest odwrotnie, to my szukamy świadomie, czy nieświadomie ujścia dla naszej ukrytej złości. Aż czasami mówimy, że nas nosi. I wydaje nam się, że ulgę znajdujemy, gdy nawyzywamy, czy ponarzekamy z wyższością do kogoś, czy na coś w typie ,,do czego to podobne”, czy „tamta/ tamten to siaki, czy owaki”?! To jest chwilowa ulga, która raczej przynosi większą złość, bo nie szukamy źródła naszego samopoczucia, lecz przykrywamy i nakręcamy następnymi podobnymi emocjami. Porównajmy! Jeśli boimy się, a oglądamy horrory, nasilamy strach. Jeśli czujemy się przejedzeni, to dodatkowy pokarm wzmaga to poczucie. Jeśli jesteśmy w stanie upojenia alkoholowego, to każdy następny łyk alkoholu bardziej niszczy szansę na czystą świadomość. I tak samo jest ze złością i zdenerwowaniem, im bardziej oddajemy się w przenoszenie złości na innych i szukamy winnych „zła” świata, tym bardziej toniemy w złości. Jest to wielka pułapka, którą nie każdy z nas dostrzega. Myśląc, czy rozmawiając w sposób wulgarny i obraźliwy do kogoś innego, wydaje nam się, że przerzucamy całą złość na kogoś, ale nasze ciała nie słyszą zaimków ,,ja, ty, ona, on...”. Nasze ciała odczuwają nasze emocje! Obrażając kogoś, to my sami kąpiemy się po uszy w tym szambie naszych wulgaryzmów i złorzeczeń. Kumulowana złość pęcznieje w nas i się przelewa. Każdy słyszał zapewne o tak zwanym zboczeniu zawodowym. Stomatolog odruchowo ocenia uzębienie spotkanych ludzi, krawiec widzi na innych ubranie, czy jest dopasowane, czy nie, polonista wyłapuje od razu wszelkie błędy językowe... I na tej samej zasadzie są nasze zachowania, odpowiednie do myśli, jakie mamy najczęściej w naszych głowach. Czując złość i nienawiść do innych, nakręcając się w pogardzie o kimś, że ten, czy tamten, jest zły i okropny, widzimy coraz częściej wszędzie naokoło tylko to, o czym myślimy. Olbrzymia ilość nagromadzonych szkodliwych myśli i emocji wybucha najczęściej w nieodpowiednich momentach na kogoś bliskiego, czy kogoś, kto jest naszym podwładnym, czy na kogoś niżej w wymyślonej naszej osobistej hierarchii, czy jakiś przedmiot.

 

Koniecznie trzeba pracować nad rozpuszczeniem zgubnych myśleniotoków, bo nie pozwalają one nam poznawać naszych talentów. W miejscach pracy, kto będzie pracował metodą wyzywania i obrażania, aby tylko kogoś poniżyć? Tylko ktoś, kto nienawidzi tak swojej pracy, że musi swoją złość przelać na innych. Nieszczęśliwiec chciałby sadzić kwiatki, a musi przekładać papierki na biurku. Bądź odwrotnie. To człowiek więc, który nie pracuje zgodnie ze swoimi zdolnościami, robi coś przeciwko sobie, stąd frustracja. Człowiek obrażający innych musi to robić, gdyż inaczej nie da rady pracować. Wyzywając innych, buduje swój piedestał w swojej iluzji, jaki jest wspaniały, i to pozwala mu wykonać jakąkolwiek pracę. Inaczej jest… bez energii! Nie czuje swojej ważności ani wartości, bo jej ani nie zna, ani nie szuka. Ktoś, kto jest szczęśliwy i zadowolony ze swojej pracy zgodnej z jego zdolnościami, będzie kreatywny i wspomagający ludzi wokół, a przebywanie w jego towarzystwie jest zawsze inspirujące. W miejscach publicznych przyczynę agresywnego zachowania to już raczej wszyscy znamy: przenoszenie uczuć. Ktoś z nas sobie z czymś nie radzi, i szuka świadomie, czy nieświadomie ujścia swojej złości. W chwili naszej puchnącej złości wystarczy, że ktoś na przykład przypomina nam z twarzy, czy z ubioru jakieś nasze traumatyczne doświadczenie z przeszłości, i następuje w nas zaślepiający samozapłon. Jeśli jesteśmy jeszcze na dodatek pod wpływem jakichś używek, tym bardziej trudno będzie nam zauważyć, jak „coś” nami zarządza. A tak lubimy wolność?! Ale tej własnej, emocjonalnej, nie łatwo zauważyć w klatce nałogów i uzależnień, a przede wszystkim myśleniotoków nas oblepiających. Tak więc wszelka nienawiść i złość okazywana innym jest po prostu naszym krzykiem o pomoc, przyznaniem się do nieradzenia sobie z własnymi emocjami i osobistymi problemami. Gdy na przykład ktoś, kto nawet nie odpowiadał na Wasze „dzień dobry”, z kim nigdy nie rozmawialiście, nagle Was atakuje, obraża, to pamiętajmy, że to nie do Nas jest jego agresja skierowana, lecz sam jest nieszczęśliwy w swoim życiu, i jest bezsilny wobec swojej sytuacji, stąd atak. Słowa do Was wypowiadane, takie jak ,,Twoja morda jest obrzydliwa”, czy jakiekolwiek inne obraźliwe wyrazy, są to słowa, które tłuką się komuś po głowie od dawna, zazwyczaj jest to jakaś trauma z dzieciństwa, zazwyczaj nie przerobiona emocja bycia skrzywdzonym przez własnego rodzica. My usłyszymy te słowa z pięć czy dziesięć razy, ale one wraz z emocją pogardy tłuką mu się w jego głowie i milionkrotnie. Jeśli podczas ataku na Nas, obok niego jest jego żona, z wyjątkowo uśmiechniętą twarzą, jak chcemy, dla pewności możemy się zapytać ,,i pani pozwala w swojej obecności obrażać inne kobiety?”, a jeśli ona jazgotem przekleństw też się do Nas odezwie i też „na Ty”, to już mamy wszystkie informacje. Jaka kobieta będzie robiła na złość innej osobie? Ta, która nie radzi sobie z własnymi emocjami i uczuciami, która nie zna swoich zdolności! Atak dziś nie był na nią, udało jej się przekierować na kogoś innego. Przykre jest odkrycie, ile musi być w tych ludziach kłótni i szkodliwych emocji i przepychanek złośliwych na co dzień! Współczujmy im i zachowujmy spokój, i życzmy takim ludziom znalezienia szczęścia rodzinnego. Biedni, cierpiący ludzie! Ich trzyma razem nienawiść. Muszą być ze sobą codziennie! Czyż ludzie żyjący w miłości będą innych wokół atakować, szukać wad i pożądać sąsiada majątku? Nie! Myśląc i będąc w kreacji miłości, kochając, będą tą miłością i spokojem dzielić się wokół, z rodziną, przyjaciółmi, sąsiadami, narodami...

 

Zagubieni ludzie Was atakujący będą życzyli Wam śmierci. Ale nie Waszemu dobytkowi, który już podzielili między sobą. Powiedzą Wam „dopóki nie sprzedacie swojego mieszkania nie dadzą Wam spokoju”? Czyż człowiek szczęśliwy i żyjący w miłości wypowie takie słowa? Czy miłość można kupić metrami domu, czy rzeczami? Chwilowo podobne (tylko podobne!) uczucie tak, ale nie będzie to miłość, lecz zdradliwa pycha, wywyższanie się nad innymi przez jakąś rzecz materialną. Szkodliwe emocje dają dalsze zagubienie. Szybko powróci ze zdwojoną siłą nawyk wszelakiego pożądania i obwiniania innych za swoją nieumiejętność życia w miłości, szybko powróci agresja do innych spowodowana ciężkimi naszymi traumami rodzinnymi, z przeżytych wojen i z naszego dzieciństwa. Współczujmy oprawcom, bo jak Nas nie będzie, oni mają nadal nawyk nienawiści, ciągle rosnącej i muszą ciągle kogoś nienawidzić i obwiniać za swoje błędy i problemy. Lekarzy, nauczycieli, polityków, sąsiadów, dzieci, rodziców, innych w rodzinie... I tego też uczą swoje dzieci. Świadomie i nieświadomie. Ale jak nie będzie kogoś w pobliżu do obwiniania, jakakolwiek kłótnia spowoduje, że jeden do drugiego tymi samymi słowami się posługuje. Rodzic do dzieci, dzieci do siebie nawzajem, a później dziecko do rodzica. Normalna kolej rzeczy. Biedni ludzie ubodzy w miłość. Rozumiesz szanowny Czytelniku, czemu możesz współczuć swoim oprawcom? My poznaliśmy przez chwilę ich piekło. Oni są w nim cały czas! I brak miłości w rodzinie przykrywają pożądaniem przedmiotów, dobytku sąsiadów, władzy, lepszego ubrania czy samochodu... Byleby mieć coś lepszego od innych, byleby mieć coś więcej, więcej, więcej... Czemu? Bo mają nadzieję, że wtedy dostaną trochę miłości, że wtedy będą kimś lubianym. Nienawiść do innych powoduje nałóg posiadania, kojarzenia sobie poczucia miłości z materializmem. Gdybym miał/miała jakieś mieszkanie, większy dom, lepsze ubranie, większy biust, większe przyrodzenie, lepszy samochód, więcej pieniędzy... to partner by mnie kochał. A osiągając wymarzoną rzecz, nagle okazuje się, że nadal nie mamy ani poczucia bycia lubianym, ani miłości, więc stąd dodatkowa ciągle rosnąca wściekłość. Jesteśmy samokaleczącymi się ofiarami w gonitwie za substytutem miłości! Skąd u nas aż takie zaślepiające nas pożądanie? U każdego może być inna główna przyczyna, ale jedno jest pewne, jak już pisałam, jest to nałożenie się silnych traum z przeszłości: rodzinnych i narodowych. Rodzinne traumy coraz więcej z nas zauważa, ale narodowe już mniej. A setki lat byliśmy pod okupacją, bez naszego rządu, i wmawiano nam, że jesteśmy kimś gorszym, poniżano nas, okradano i wykorzystywano. Ktoś powie, że to bez znaczenia? A ilu z nas na przykład powtarza do dziś bzdury w stylu ,,Polak to złodziej”, ,,Polak jest kłótliwy”, „Polak jest głupi”...? I ktoś może uważa, że takie myślenie o sobie nie ma niego wpływu?! Traum mamy bardzo wiele, i one są przyczyną wszelkich naszych ataków agresji do siebie (samoponiżanie, zakłamanie, poczucie winy, pogarda do siebie..) i do innych (kłamstw, oczerniania, wyśmiewania, obrzucania wulgarnymi słowami...). Będąc atakowanym przez kogoś, czasami nic nie możemy zrobić. Czasem też czegoś nie rozumiemy, dopiero po czasie przychodzi odpowiedź. Niesprawiedliwość czyichś zachowań boli. Poczucie niesprawiedliwości w nas wywołane czyimś zachowaniem, może być dla nas szkodliwe, czujemy się wtedy bezbronni, bezsilni...

 

Jeśli umiemy już zrozumieć, wybaczyć, ale nie umiemy się jeszcze bronić, rozróżniając obronę od ataku, bądź nie mamy możliwości obrony, wtedy ta niesprawiedliwość toczy w nas złość, podstępnie pęta nas powoli, może nas zaślepić. Wtedy czynimy błędy, wpadamy nagle w jakąś agresję w czynie lub słowie, robimy coś, co nas zaskakuje, co nie jest naszym normalnym zachowaniem, jesteśmy także często śmieszni w tych naszych osądach czy czynach. Ale to może być dla nas wielka lekcja! Poznając ten stan, doświadczamy emocji w jakich są cały czas nasi oprawcy, w tym zaślepieniu bycia ciągle ofiarą atakowaną, dlatego właśnie ci nieszczęśliwcy ciągle atakują wokół i złorzeczą! Nie idźmy tą drogą, oni na tych poletkach ciemności są już dawno, w tej nienawiści zostawmy ich, nie wchodźmy na ten teren, oni tu są mistrzami, mistrzami samodestrukcji. Nie popełniajmy tych samych błędów. Czy nasza mała czy duża pomyłka, oby jak najmniejsza! I najważniejsze! Zauważyć ten system naszego ludzkiego działania! A „karanie zostawmy Bogu”- jak to ktoś mądrze powiedział. Jeśli po jakiejś wyrządzonej komuś krzywdzie nie rozumiemy swojego błędu, nie przepraszamy za szkodliwe słowa i czyny, bo wszystko można zrozumieć, każdy ma czasem kiepski dzień, źle znosi warunki pogodowe, jeszcze alkohol czy inne używki, kłótnia w rodzinie, każdy z nas ma czasem nerwy, w czymś się pomyli, jeśli nie przeprosimy i nie zadośćuczynimy odpowiednio do swojego czynu, szykujemy sobie nasilenie dwóch aspektów: po pierwsze rośnie w nas poczucie bezkarności, i umacnia się nam zagubienie w rozróżnianiu co to znaczy dobro, a co zło; i zaczynamy żyć coraz bardziej iluzjami, bo tracimy rozumienie siebie, i stajemy się bezwolną marionetką naszej złości. I drugie nasilenie to to, że każdy następny atak jakiejś złości będzie coraz mocniejszy, bo nasz umysł będzie budował wytłumaczenia, usprawiedliwienia swojego zachowania, a ponieważ nosi już w sobie niewybaczoną traumę najczęściej jakąś od rodziców, więc jego nawyk złości będzie się nadal nakręcał. Nienawistnik czuje się cały czas ofiarą, więc musi tłumaczyć sobie czemu kogoś zaatakował, stąd następne bluźniercze, kłamliwe, pogardliwe słowa do kogoś kogo się skrzywdziło. Nasze wahadło emocji będzie się nasilało od euforii do ciężkich smutków, będziemy wpadać więc coraz bardziej we wszelkie nałogi. I nie koniecznie wybuchnie nasza emocja na tak zwanego wroga w postaci sąsiada czy z przeciwnej grupy wielbicieli jakiegoś sportu, lecz ujście naszej złości może być skierowane na najbliższą osobę, bądź na nas samych. Już jako dzieci i młodzież w szkołach zauważamy faworyzowanie jakiegoś ucznia, i tego nasilające się dla wszystkich konsekwencje. Oczywiście najgorsze są skutki dla faworyzowanego. W przypadku nie rozwiązywania właściwie drobnych konfliktów, czas działa dla wszystkich na niekorzyść. Zwiększa się szkodliwość, forma przeprosin, zadośćuczynienia, więcej krzywd powstaje. Jest to jak rozlanie słodkiego napoju w mieszkaniu. Na początku wystarczy zetrzeć, ale jeśli tego nie zrobimy, to mamy już kleik w całym domu, a potem muchy, robale, choroby, bakterie wszelakie grasujące. Brak reakcji w drobnych sprawach oznacza narastający mętlik w głowie oprawcy, nie rozróżniania dobra i zła, a przypisywanie ich właściwości według własnego uznania, stąd z czasem nienawiść do kogoś za wygląd, czy pochodzenie, do biednych lub bogatych, do sąsiadów lub do innych narodowości. Będąc nieszczęśliwą istotą i roszczeniową do innych, ta złość będzie się nasilała, będzie zamieniała w zazdrość i pazerność, chęć zawładnięcia cudzym majątkiem, nienawiść do innych ludzi, oczernianie naokoło i wyśmiewanie się z innych, nienawiść do innej rasy, do kogokolwiek i czegokolwiek.

 

W przypadku braku zewnętrznego wroga, atak będzie na swoich, dlatego w szczególności kobiety w patriarchalnych rodzinach podtrzymują złość partnera do kogoś innego, byleby uniknąć ciosów na siebie. Nieświadome własnej kobiecości nie zauważają, że szykują sobie gorszego wroga. Im więcej takich rodzin nienawidzących kogoś, tym bliższa wojna. A wojna dotknie już nie tylko cały naród, ale także ich samych, ich dzieci i ich majątek. Oprawcy uwezmą się na Was, bo stałeś się już świadkiem tej ich tajemnicy, złości i utraty kontroli nad sobą. Więc znienawidzą Was za to. I zdradzę Wam sekret: nic nie musicie robić, aby sąsiedzi z przewagą agresji w charakterach Was nienawidzili. Samo Wasze istnienie jest dla nich tragedią. Agresorzy muszą nienawidzić, aby żyć. Muszą kogoś poniżać i obgadywać, przyszywać etykietki, posądzać o wszystkie zbrodnie świata... Nie potrafią kreować miłości, dopiero jak nienawidzą kogoś, to są w stanie działać. Będą wykorzystywali swoje stanowiska, znajomości, przewagę ilościową w rodzinie nie po to, aby kreować pokój, lecz aby kogoś nienawidzić, bo wtedy mogą dopiero funkcjonować, w myśl swojej zasady „ja jestem cacy, inni bebe”, innych trzeba zniszczyć i zabić, mnie nagrodzić. Więc, aby zdenerwować czy sprowokować, nic, dosłownie nic nie musimy robić innego, aby następowały ataki. Sama nasza obecność jest wystarczająca, aby osoby z dominacją cech kata szalały. Rozbawić możecie się czasem z tych pomówień. Możesz mieć te same przyzwyczajenia, oni będą dostawali nagle furii, że robisz coś, aby im dokuczyć. Otwierasz okno, bo chcesz ich podsłuchiwać! Nie dlatego, że jest upał. Chodzisz po mieszkaniu, sprzątasz, normalnie żyjesz, to dowiesz się, że jak śmiesz hałasować, chcesz ich zdenerwować! Pewno latasz od okna do okna, aby ich śledzić. Nie masz firanki w oknie? Bo ich obserwujesz! Masz jakąś firankę w oknie? Na pewno stoisz za nią i ich obserwujesz! Czytasz książkę, na pewno ich podsłuchujesz, bo jak można nie oglądać telewizora i siedzieć cicho?! Tylko czemu jakieś wulgarne i szydercze słowa mówią tak, abyście na pewno usłyszeli?! Wszelka próba rozmowy będzie przez nich odczuwana, jako atak na nich. Sąsiadów z przewagą cech agresora zapytasz, czy coś wiedzą na temat zerwanych kwiatków z Waszego ogrodu, to wściekną się, że atakujecie ich dzieci, i dowiecie się jakie okropne są Wasze dzieci, bądź jeśli dzieci nie macie, to nic o życiu nie wiecie, i nie macie żadnej godności, przy czym nie powiedzą, aby dzieci po prostu powiedziały przepraszam, lecz przy dzieciach będą o Was wulgarnie się wyrażać. Cóż... Przynajmniej dowiecie się kto zerwał kwiatki. Jeśli zaprosicie do mediacji ze specjalistą, to odmówią Wam, zarzucając Wam wojenną postawę i nienawiść do świata. Cóż... nie zmusimy kogoś do mediacji, bo to przeczyłoby jej działaniu. Jak narzucanie mieczem Pokoju. Osiągamy odwrotny efekt krzywdząc kogokolwiek. Trzeba poczekać, aż dojrzeje ktoś do rozmowy (może następne pokolenie?), bo inaczej się nie da. Nic nie zrozumie człowiek w chęci atakowania tylko wokół. Trauma jakichś zachowań z jego przeszłości zbyt wypełnia jego umysł. Zostaje nam tylko spokój i cierpliwość i nasza umiejętność rozróżniania obrony od ataku. Agresor boi się przeraźliwie mediacji i jakiegokolwiek dialogu, bo nie umie rozmawiać pokojowo. Jego domena to podstępy, pomówienia, kłamstwa, posądzenia, obrażania, przeklinania...

 

Stan człowieka w agresji jest podobny do pijanego człowieka. Nie jest w stanie zrozumieć, jaką krzywdę sobie i komuś czyni. Poza tym, im tylko o to chodzi, aby Was zdenerwować. Ściągnąć na ich pole cierpień. Bo tam są mistrzami, osamotnionymi i cierpiącymi. Każda agresja jest krzykiem rozpaczy o pomoc z powodu nieradzenia sobie z emocjami, z traumami z dzieciństwa. Wszystkie czyjeś agresywne zachowania, rodzica, dziecka, sąsiada, szefa, pracownika, nauczyciela, ucznia, czy obcej osoby są dla nas sprawdzeniem,  czy nie mamy nasilonego programu ofiary, czy kata w sobie, czy dbamy o nasze naturalne zdolności, czy umiemy rozróżnić obronę od ataku, czy umiemy się bronić! Zwróćmy jeszcze uwagę na zachowania rodzica, który do swoich dzieci mówi pogardliwie i obraźliwie słowa typu ,,ty głupku, ty idioto...”. Jaki rodzic będzie stawiał się na piedestale wszechmocy i wszechwiedzy, aby poniżać kogoś w rodzinie? Rodzic zagubiony i nie znający swoich talentów! I to jest też najlepszy wskaźnik, czy czuł się kochany przez swoich rodziców. Może mówić o wzajemnym szacunku i miłości jakiej ponoć doznał i okazywał, o tym jacy to nie byli wspaniali dla niego i on dla nich, ale jeśli ktoś ma rodzica używającego wulgaryzmów do niego, oraz wywyższającego się na swoim piedestale rodzica, świadczy to absolutnie o braku miłości i wzajemnego szacunku i szczerej komunikacji Waszych rodziców ze swoimi rodzicami, o ukrytym bardzo silnym konflikcie. Nikt nie ma prawa nas obrażać! To świadczy o przenoszeniu emocji, o nieradzeniu sobie ze swoimi emocjami. Według mnie, słowa dopuszczalne są, gdy możemy ich używać w dwie strony, gdy pozwalamy używać tych słów do siebie. Używanie do dzieci słów, o które obrazilibyśmy się gdyby je użyły do nas, poniżające wyzywanie dzieci choćby to wydawało nam się żartem, jest oznaką stawiania siebie na piedestale. Gdy mówię do dziecka nawet „ukochany łobuziaczku”, to dziecku mówię, że też może tak do mnie mówić, i nawet proszę aby tak powiedziało. Budując dzisiaj przestrzeń porozumienia, mamy jutro szansę na porozumienie pokoleń. Inaczej jutro młodzi także będą patrzyli na nas z góry. Wszelkie nasze relacje rodzic-dziecko, sąsiedzkie, nauczyciel-uczeń, szef- pracownik, są naszymi darmowymi najlepszymi szkołami rozwoju! Jeśli mówimy o miłości do świata, a używamy wulgaryzmów do innych, bo uważamy się za znawców prawdy, i ktokolwiek nas złości, to oznaka, że sami się okłamujemy, że nie żyjemy w miłości lecz nienawiści! Nienawiść daje fałszywe poczucie bycia lepszym, narzuca innym swoje zdania, atakuje, niszczy, obraża, szantażuje, intryguje, obwinia, skłóca, zazdrości, kłamie... Miłość jest cicha, akceptująca, widząca w każdym człowieku człowieka, kreatywna, spokojna, rozróżniająca obronę od ataku, bezwarunkowa... Co każdy z nas czuje i o czym najczęściej myśli, każdy wie najlepiej. Złość czy Miłość do kogoś/czegoś? W trudnych sytuacjach nie zawsze mamy też zrozumienie czy wsparcie w rodzinie. Wszystko wynika od przerobionych przez każdego z nas emocji. Możemy mieć w rodzinach dominujące osoby, które rozwiązują konflikty przez wycofywanie się i rezygnację z konfrontacji problemów i ciągłemu ustępowaniu. I tak zanikają, zanikają, zanikają... Zastanawiałam się więc, czy w ogóle jest sens abym o nich pisała?! W tabeli Mapy Świadomości w „Siła czy Moc”doktora Dawida R. Hawkins'a, emocje i uczucia ofiary takie jak: poczucie wstydu, winy, apatia i żal mają najniższe wibracje, są najsłabszymi energiami naszego istnienia.

 

Osoby z dominacją programów ofiary są wiecznie w jakichś rolach, byleby nie myśleć, nie być zmuszonym do konfrontacji. Wieczna ucieczka. Pod ich pracami często będzie się ktoś podpisywał, bo mając poczucie zasługiwania na karę, będą ciągle ustępować! Wyuczone poczucie winy i równocześnie poczucie niesprawiedliwości ubezwłasnowolnia ich w codziennym działaniu, powoduje nierozróżnianie wroga od przyjaciela. Takie osoby w rodzinie nie dość, że nie będą chciały rozwiązać konfliktów, ale jeszcze będą Was obwiniać za przyczynę jakiegokolwiek problemu. Rodzic z takiej rodziny w jakichkolwiek kłopotach będzie obwiniał za wszystko swoje dzieci, szukając w nich przyczyny wszelkich nieszczęść. Jest to w stylu: czemu dziecko pobito? Bo płakało! Czemu kobietę napastowano? Bo miała za krótką spódniczkę. Jako osoby z silną dominacją programów ofiary nie będziemy rozumieli, że brak właściwej reakcji na czynienie szkodliwych czynów jest pozwoleniem na ich działanie i na ich eskalację! Pozwolenie na początku na drobne, tak zwane mało szkodliwe czyny przyczyniają się do późniejszych wielkich tragedii. Drobne kradzieże, małe niszczenie Naszego majątku, małe wyzwiska... zamieniają się w potok wulgaryzmów, chęć zawładnięcia Naszym dobytkiem, pobiciem, napastowaniem wszelakim i innymi tragediami. Im wcześniej osoby obawiające się obrony i egzekwowaniem swoich praw obudzą się ze swojego zaślepienia, tym mniej cierpienia i strat finansowych doznają. I zniknięcia! W przypadku konfliktów, jeśli w rodzinie z dominacją programów ofiary, znajdziemy chociaż jedną osobę, która Nas rozumie, to już jest coś! Odwrotnie jest w rodzinach z dominacją agresorów, w przypadku jakiegoś konfliktu w takiej rodzinie bardzo trzymamy się razem, i jednym frontem nie tylko będziemy wszystko robić dla zniszczenia „wroga”, ale sami najczęściej nieświadomie wywoływać jakieś potyczki dla ujścia swojej agresji. W takich rodzinach fatalnie jest, gdy nie ma kogo nienawidzić, bo nie mamy wtedy na nic siły, nie mamy żadnego odnośnika kto lepszy kto gorszy, nie wiemy jak funkcjonować. Tłuczemy się wtedy bezwolni po mieszkaniu obijając o sprzęty i o siebie. Wspólny wróg, jakikolwiek, winny wszystkich problemów, pozwala nam mieć siły do codziennych czynności. Przywiązanie do spraw materialnych miłością nazywamy, stąd nasza pazerność na cokolwiek. Od najmłodszych lat wskazujemy dzieciom „wrogów ludu”, ludzi biednych lub ludzi bogatych, sąsiadów bliższych czy dalszych, polityków czy inne narody, zawsze kogoś, aby tylko kogoś nienawidzić i obwiniać za swoje niedołęstwa i brak umiejętności kreacji miłości w sercach. Żadna z rodzin w konfliktach międzysąsiedzkich, czy mająca dominację ofiary czy kata, nie jest lepsza czy gorsza. Konsekwencje zachowania obu prowadzą do autodestrukcji, do wojen światowych! W obu rodzinach występują kobiety stawiające się na piedestale matki i wartości materialnych. Pojęcie kobiecości i bycie po prostu kobietą jest dla nas kobiet wtedy zbyt trudne do zrozumienia, bo cały czas jesteśmy na usługach męża i same się traktujemy i pozwalamy traktować jako, nazwijmy delikatnie, część czyjegoś dobytku, czujemy się jako niewolnik pracy, niedoceniany i niezauważany, i przede wszystkim niekochany, pocieszając się ciągle „kiedyś mnie zrozumie”, „kiedyś mnie pokocha”, „kiedyś mnie doceni”...

 

Żyjąc w taki sposób nie poznamy naszych zdolności, nie poznamy siebie! Według mnie, to kobieta kreuje dom, a dojrzała kobieta umie kreować także pokój. Dojrzałość to nie wiek lecz umiejętność życia w społeczeństwie. Im mniej w nas poznawania własnej kobiecości, tym więcej nienawiści do siebie i do innych kobiet, tym więcej szukania winnych. Temat kobiecości jest tematem nie łatwym do wyjaśnienia, i nabiera dla mnie zupełnie innych wymiarów wraz z doświadczeniami życiowymi, przy czym w każdym moim wieku byłam pewna, że wiem co to znaczy. W obu rodzinach jesteśmy podatni na uzależnienia i życie w nałogach, brak rozróżniania obrony od ataku, wywyższanie się nad innymi z powodu posiadania jakiegoś tam majątku, zawodu, pozycji społecznej, miejsca zamieszkania na wsi, w mieście czy dzielnicy... Ciągłe szukanie miłości przez materialne aspekty tego świata. Skąd to się bierze? Jak w Mądrych Księgach napisano: w sercu jest miejsce tylko na jedno uczucie: Miłość lub Lęk. Lęk mamy jak już pisałam przez traumy rodzinne i narodowe. Nasilony lęk zamienia się w agresję do innych i/lub do siebie. Sami nie jesteśmy w stanie rozwiązać swoich konfliktów. Dopiero gdy pozwolimy sobie na pojawienie się w naszych sercach iskierki chęci do pokoju, chęci do życia w miłości, bo nawet najmniejsze światełko potrafi wszelkie mroki rozświetlić, iskierki która przewyższy własne roszczeniowe programy rodzinne, dopiero To pozwoli na możliwość poszukiwania i znalezienia rozwiązań. Nie ma przypadku spotkania się w konfliktach rodzin o nasilonych przeciwstawnych cechach. Obie strony potrzebują wymiany pewnych swoich zachowań. W skrócie mówiąc, rodziny z przewagą programów katów potrzebują nauczyć się szacunku do innych i rozróżniania własnej i cudzej przestrzeni, a rodziny z przewagą programów ofiar potrzebują nauczyć się umiejętności dbania o swoje i szacunku do samych siebie, do swojej przestrzeni. W obu rodzinach martwimy się o nasz majątek, skarb materialny dla naszych dzieci. A co im po jakimkolwiek dobytku, jeśli zostawiamy im skłócone rodziny, narody, nienawiść, chciwość i złość?!! A co naszym dzieciom po domach kiedy ściągamy na siebie i na nasze dzieci wojnę, biedę, nędzę, głód, brutalne pobicia, gwałty?!! A co nam po jakimkolwiek majątku ochlapanym krwią naszą i naszych bliskich?! Nawet jakieś stare zniszczone zdjęcie utraconej ukochanej przez nas osoby będzie wtedy cenniejsze, niż cokolwiek co posiadamy... Nienasycony wir nienawiści chłapie wszystko, każdego przemieli. Jak historia nas uczy, nie ochroni nikogo przed cierpieniem i utratą życia żadna legitymacja partyjna, majątek, wiek czy status społeczny, czy liczna rodzina. Wszyscy mamy traumy rodzinne i narodowe. Wszyscy mamy! Dopóki nie rozpracujemy tych mechanizmów w nas funkcjonujących, sami nieświadomie siebie okłamujemy i jesteśmy marionetkami uzależnień i łatwym przedmiotem czyjejś manipulacji, czyimś mięsem armatnim. Każda nasza prawda jest kłamstwem, dopóki jest nienawiścią do kogokolwiek. Prawda jest tylko Prawdą wtedy, gdy każdy z nas ma miejsce przy stole Pokoju w Domu Życia. Opisując powyżej system działania dwóch rodzin, nie czuję się ani lepsza, ani gorsza od żadnej z nich; nie odcinam się od żadnej, lecz utożsamiam się i jestem każdą, bo nie mogłabym pisać o czymś czego nie przeżyłam w mniejszym lub większym stopniu.

 

Może mam tylko więcej odwagi, aby bać się mówić o emocjach i uczuciach. Przyczyną wszelkich wojen jest dzielenie się na lepszych i gorszych, chęć karania innych, wszelaka zazdrość, brak umiejętności rozróżniania obrony od ataku, brak poznania samych siebie. Naszą dzisiejszą postawą kreujemy Pokój jutra dla nas i dla naszych dzieci. Każda najdrobniejsza myśl i najmniejsze czyny są małymi cegiełkami jutra, tym co budujemy dla siebie i dla naszych bliskich. Co czujemy teraz? Miłość i pokój czy żale, pretensje, lęki, złość...? Jeśli oczekujemy od kogoś wsparcia, to zapytajmy się najpierw siebie, czy w kierunku pokojowym sami umiemy dać komuś wsparcie w konfliktach w domu, w pracy, w szkole?! Od nikogo raczej też nie oczekujmy pomocy. A kto we wrześniu w 1939 roku nam pomógł? Zaatakowano nas z dwóch stron. Wielu czekało, aż agresorzy się wykrwawią w Polsce, osłabną, i dadzą innym spokój. A co zrobili wcześniej napastnicy? Od czego się zaczęło? Mała grupa nienawistników wśród swoich rodaków wprowadziła zawiść, karanie „wrogów ludu”, zabijanie i przechwytywanie majątków innych. I te same sposoby działania nasilały się, aż doszło do światowego problemu. My sami daliśmy się też między sobą najpierw skłócić, sąsiad z sąsiadem, człowiek z człowiekiem. Nienawiść ma te same metody postępowania. Zaczyna się zawsze jakąś ukrytą złością do rodzica, a następnie nienawiścią do kogokolwiek. Tak jak każdy człowiek, rodzina, tak i każdy naród ma podobne historie. Wszystko się ciągle powtarza... Wszystko się ciągle powtarza... Rwanda 1994 rok. Jeszcze sto lat wcześniej żyli wszyscy pokojowo obok siebie, ale dali sobie wmówić podział na lepszych i gorszych, dali się podejść podjudzaniom jednych na drugich (któż tego nie zna?!). Nienawiść rozpętała piekło. Na wiele pokoleń traumatyczne rany! Tego dziś życzymy naszym dzieciom ubliżając i gardząc innymi! Każda dzisiejsza nasza nienawiść jest kawałkiem broni, która jutro będzie użyta przeciwko nam i naszym dzieciom! Ktoś liczy, że po niego nie przyjdą? Dopóki karmimy nasze myśli nienawiścią i złością do kogokolwiek, czy czegokolwiek, dopóty uczestniczymy w grze ofiara-kat. Bardzo symbolicznie i skrótowo ujęłam w tym nasze ludzkie zachowania, ale mi to ułatwia znaleźć źródło jakichś konfliktów, co daje szansę na wyleczenie. Jeśli uczestniczę w jakimkolwiek sporze, patrzę na siebie poprzez cechy kata i ofiary, bo pogodzenie w sobie tych cech, zauważenie w sobie ukrytych emocji i ofiary i kata, pozwala mi na poznawanie siebie, rozumienie sytuacji i co najważniejsze na nie powtarzaniu tych samych błędów. Z dominacją cech ofiary znikamy, a będąc katem, zawsze znajdzie się silniejszy ktoś od nas, kto nas zgładzi, każdego, bez względu na naród, kulturę, pochodzenie, rasę, religię, rodzinę... Żaden schron, znajomości, majątek..., nic nas nie zbawi. Są mocniejsze Wyższe Prawa. Nie boję się czyjejś pogardy do mnie, bardziej boję się mojej pogardy do kogoś. Bardziej niż choćby tysiąca najokrutniejszych żołnierzy, boję się, abym sama nie była w ich szeregach, aby karać w niesprawiedliwości kogoś. Bardziej niż czyichś przekleństw, kłamstw, ośmieszania, wyzwisk, bardziej boję się w sobie znaleźć przekleństwa, zakłamania, ośmieszania innych czy wulgaryzmów, bo one tworzą osobiste piekło, które byłoby ciągle ze mną, o każdej porze dnia i nocy, w każdej chwili, gdziekolwiek bym poszła, cokolwiek bym ubrała, cokolwiek bym robiła.

 

Umieć rozróżniać obronę od ataku, nie być marionetką nałogów i ukrytych złości, działań spowodowanych przez traumy rodzinne i narodowe. Oto droga do wolności! Jeśli będę utożsamiała jakąś złą cechę z jakimś człowiekiem, narodem, będzie to świadczyło o moim zagubieniu! Bo jakakolwiek moja nienawiść do kogokolwiek jest podstępną samodestrukcją, zasłaniającą moją zdolność do miłości, zasłaniającą moją możliwość kochania i bycia kochaną. Żywimy się złością jakąkolwiek do kogokolwiek czy czegokolwiek to pamiętajmy, że to właśnie powoduje i jest przyczyną naszych problemów w relacjach damsko – męskich, a na tym chyba każdemu z nas zależy?! W sercu jest tylko na jedno uczucie miejsce: Miłość lub Lęk. Każdy sam wybiera. W końcu każdy z nas chce być mądry, prawda?! Nie tylko automatem w pracy, meblem w domu, maszyną do zarabiania pieniędzy... I na to jest jedyny sposób: poznać siebie! Stara delficka Mądrość. Jak poznamy siebie, to poznamy każdego człowieka, bo nie ma w nikim uczucia czy emocji, która nie byłaby w każdym z nas. A jeśli będziemy umieli kochać, to dopiero będziemy mieli możliwość czuć się kochanym, i wtedy nie będziemy nikogo wyzywać czy chcieli zniszczyć. Naukowe, techniczne aparatury, oprócz łatwiejszej możliwości diagnoz naszych ciał, potrafią pokazać dodatkowo nasze aury. Jesteśmy taką energetyczną kulą światła. A właściwie w kształcie elipsoidy. Można by więc powiedzieć, że każdy z nas jak by był w takim kokonie. Zamknijmy oczy. I wyobraźmy sobie, że klniemy i złorzeczymy. Owszem, ktoś tam na zewnątrz naszego domu- kokona też coś słyszy, ale przede wszystkim to my się brudzimy. Każdy nasz wulgaryzm grzmi w nas najpierw najsilniej, a coś tam na zewnątrz się wydostaje. Im więcej kogoś nienawidzimy, tym bardziej siebie nienawidzimy, tym bardziej ściemniamy sobie możliwość widzenia. Rzucanie klątw ma swoją opłatę. Owszem, można komuś zaszkodzić, ale samemu, w zależności od poziomu osobistego rozwoju zapłaci się odpowiednią cenę. Ale zawsze gorszą. Więc oddajmy swój problem Aniołom, skupmy się na swojej drodze życia, na swoich talentach i pracy. Dla poszkodowanego ważne jest jak najszybciej zrozumieć czyjeś postępowanie, wybaczyć, ale pamiętać, pamiętać nie rozpamiętywać(!) i uczyć się na błędach, i absolutnie nauczyć się umiejętności rozróżniania obrony od ataku, i działania w obronie. Być dobrym, ale nie głupim! Te przykre chwile są przez chwile. Ale my ze sobą jesteśmy cały czas. Czy potrafimy pozbyć się z siebie traumy z czyjejś nienawiści? Zatrzymać, rozpuścić, nie przenosić dalej?! Nie postępujmy jak nasi oprawcy, nie nakręcajmy destrukcji, której tak w innych nie znosimy, nie bądźmy tym co nienawidzimy. Jeżeli znajdujemy w sobie złość, przeróbmy ją na gorliwość znalezienie naszych talentów, przemieniajmy ją na rozwój naszych zdolności dobrych dla nas i dla innych. Wtedy nas opuści i rzeczywiście Miłość będzie Mocą naszego postępowania. W kreacji Pokoju na świecie, nie jest ważne, czy ktoś jest biedny czy bogaty, wyedukowany czy bez wykształcenia, mały czy duży, gruby czy chudy, zdrowy czy chory... W możliwościach kreacji Pokoju jesteśmy wszyscy równi, ważne jest tylko to, co czujemy. Miłość czy Lęk? I to uczucie buduje nasze Jutro.

 

Znalazłam w jakimś pudełku receptę dla siebie na nie łatwe sytuacje: "Znajdź jakąś swoją ulubioną pieśń, która Cię uspakaja, i nuć, i nuć, i nuć... w intencji Pokoju którego pragniesz: ,,nie wiem jak, ale wiem, że wszystko będzie dobrze dla mnie i dla innych. Będzie dobrze dla mnie i dla innych”. I proś, proś, proś Anioły o pomoc, o czytelne wskazówki dla Ciebie jak postępować. Gorliwość do nałogów zamień na gorliwość do wzmacniania swoich zdolności i do szukania Prawdy. I koncentruj się na rozwijaniu własnych talentów, choć z przeszłości echo jakichś słów i zdarzeń w głowie czasem trzeszczy, choć lęki o przyszłość chcą Cię przytłoczyć, choć ktoś pogardliwie, szyderczo i kłamliwie o Tobie mówi... Skup się na rozwijaniu własnych talentów, i resztę zostaw. Rób swoje, a reszta dystans! Nuć, nuć, nuć pokoju pieśń, choć sztorm wokół, choć huragan przekleństw śwista, choć wiadomości wokół bombardują krwią i nienawiścią... Zrezygnuj z czyjegoś wiru zagubienia. Pozwól sobie na spokój, bo każdy odpowiada tylko za siebie. Niech każdy dzień, niech każda chwila, niech Ta chwila teraz jest Twoja! Niech Miłości dźwięk Spokoju wypełnia Twoje Serce, Twój Umysł, Twoje Ciało, Twoje talerze i garnki, szafy, długopisy, ściany... Niech Twój Spokój kreuje Pokój dla wszystkich Dzieci. Nuć, nuć, nuć w intencji (S)Pokoju. Wszystko będzie dobrze dla mnie i dla innych. Wszystko będzie dobrze dla mnie i dla innych. Wszystko będzie dobrze dla mnie i dla innych... Nie wiem jak, ale wszystko będzie dobrze dla mnie i dla innych".

Małgorzata Blachowska wrzesień 2016 r.

www.poemy.pl


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
ama 11.11.2016 12:51
9 razy za długi, autor nie potrafi skoncentrować myśli przewodniej i zebrać tekstu w konkretne treściwe akapity

Hunter T. 29.09.2016 18:12
Grafomania, paplanina, bez tezy, formy, interpunkcji, warsztatu ani celu. Blablablbla... Tekst czasami trochę zajeżdża Coelho (to nie jest komplement), jest o niczym i do niczego nie prowadzi. Cóż, takie są uroki Internetow- każdy może zamieszczac co uważa, nie tylko pisarze i dziennikarze... Z tym, że tutaj jesteśmy na stronie mediów lokalnych, które powinny czuwać nad warsztatem dziennikarskim i jakością swoich publikacji... Jednakże wychodzi na to, że nie trzeba umieć pisać, trzeba po prostu pisać... Czytelnikom jak zwykle pozostaje próbować wybrnąć z szumu informacyjnego...

Reklama
News will be here
Reklama
Ostatnie komentarze
Autor komentarza: współpraca i zgoda?Treść komentarza: Pieniążkowski podczas wyborów deklarował współpracę i zgodę. Zobaczymy czym się wykaże nowy burmistrz. Czy będzie potrafił porozumieć się ze swoim wrogiem, z osobą którą próbował zniszczyć? Prawda jest taka, że do rządzenia ma super komfortową sytuację, w organie uchwałodawczym aż 12 swoich radnych, po prostu luksus. Miasto jest w bardzo dobrej kondycji finansowej, zero długów. Jeśli rzeczywiście się nadaje, to z taką radą, z takimi finansami i przychylnymi mediami jest w stanie zrealizować wszystko, co będzie chciał. Gotowych dokumentacji opłaconych ze środków norweskich jest sporo i jest z czego wybierać, w tym również amfiteatr. A jakim będzie szefem dla pracowników i czy będzie widział tylko czubek swojego nosa, to się dopiero okaże. Pierwszym królikiem doświadczalnym będzie T.DrobczyńskiData dodania komentarza: 26.04.2024, 02:00Źródło komentarza: Drobczyński wybrany na szefa ZCASAutor komentarza: wyniki innych konkursówTreść komentarza: Jeśli chodzi o zatrudnione przez A.Pulita osoby, to wśród nich jest więcej profesjonalistów, np. nieoceniony ekspert budowlaniec, Wiesław Orciuch, dzięki któremu miasto zrealizowało rekordową ilość przetargów, znakomity Tomasz Mutschke, petarda w pozyskiwaniu funduszy, Tomasz Stoltmann, który moim zdaniem bardzo dobrze sprawdził się na stanowisku zastępcy, Piotr Powiertowski, który doprowadził złotowską wodę do znakomitej jakości i pozyskał inwestora, dzięki któremu MZWIK będzie przetwarzał ścieki w ekologiczne nawozy rolnicze, a także Aneta Rybak -skarbniczka, której radni na ostatniej sesji bardzo dziękowali za współpracę i cieszyli się, że została zatrudniona. Część z tych osób niestety odchodzi razem z panem Adamem. Skarbniczka, szczęśliwie dla pana Pieniążkowskiego, zostaje. Na kupę to to nie wygląda :)Data dodania komentarza: 26.04.2024, 01:06Źródło komentarza: Drobczyński wybrany na szefa ZCASAutor komentarza: Do kompanaTreść komentarza: koronkiewicz, przestań szkalowaćData dodania komentarza: 25.04.2024, 22:35Źródło komentarza: Drobczyński wybrany na szefa ZCASAutor komentarza: Cleo fanTreść komentarza: Nawet Panu Stefanowi nie pomogło w reelekcji zamówienie Cleo na koncertData dodania komentarza: 25.04.2024, 19:11Źródło komentarza: Symboliczne przekazanie urzędu burmistrzowi – elektowiAutor komentarza: kompanTreść komentarza: Mam nadzieję że nowy burmistrz w trybie natychmiastowym odwoła tego hejtera, zabroni mu wstąp do pomieszczeń ZCAS i szybko zostaną zabezpieczone komputery i dokumenty, bo jak widzę wycenę "Waty cukrowej" na strefę kibica za 3000,00 zł to śmierdzi to na na kilometry tak jak wielokilometrowe delegacje Pulita, podobnie śmierdzi DJ za ponad 5000,00 zł, niech wezmą Potapa z laptopem, który puści kilka piosenek za 500 złData dodania komentarza: 25.04.2024, 17:37Źródło komentarza: Drobczyński wybrany na szefa ZCASAutor komentarza: HydraHejterskaTreść komentarza: Słyszałem że w nadleśnictwie nie popracuje długo, mają obowiązek go przyjąć, ale z końcem miesiąca będzie się żegnał, ciekawe czy Mateusz go zatrudni?Data dodania komentarza: 25.04.2024, 17:33Źródło komentarza: Drobczyński wybrany na szefa ZCAS
Reklama
Reklama