Za nami kampania samorządowa. Wybory burmistrza w Złotowie zapiszą się w historii miasta jako najbardziej brudna kampania w historii naszego lokalnego samorządu. Brudna za sprawą działalności przed wszystkim mediów jednej ze stron samorządowej rywalizacji. Już dziś można powiedzieć, że niektórzy bezpowrotnie utracili wiarygodność. Wielu moich znajomych zastanawiało się, co takiego straciła lewica wraz z utratą stanowiska burmistrza, że posuwano się do tak brudnej kampanii. Inni powiedzą, że niektóre media straciły wpływ na kształtowanie opinii publicznej w Złotowie, więc może ktoś pomyśli, czy są jeszcze komuś potrzebne. Wygrał prosty przekaz budowania przyjaznego i czystego miasta oraz burmistrza bliskiego ludziom. Przekaz, aby temu miastu nadać charakter. Przegrała koncepcja zrobienia niewiarygodnym kogoś, kto chce budować „Wielkopolski Zdrój”. Nie udała się próba ubrania burmistrza w partyjne buty, nachalnie forsowana przez lewicę, a także licznych internetowych trolli, których styl pisania zna pół Złotowa. Co ciekawe, nie pomogło też wsparcie z jednej z ambon. Jakby na podsumowanie tych wydarzeń, w trakcie kampanii, runęła konstrukcja Kaczego Dołka, która dla wielu Złotowian jest symbolem kiczu i stylu rządów Wełniaka.
Teraz przed burmistrzem zadanie zbudowania koalicji wokół programu, który forsował. Nie będzie to łatwe zadanie patrząc na destrukcyjną działalność niektórych radnych, którzy z Rady Miasta zrobili cyrk i zbijali kapitał na medialnych ustawkach licząc na fotkę do lokalnej gazety. Powinna jednak znaleźć się rozsądna większość, która wesprze ambitny program burmistrza. Tacy ludzie są w radzie, ale wreszcie powinni odezwać się zdecydowanym głosem. Osobiście liczę na uruchomienie terenów inwestycyjnych przy wyjeździe na Blękwit oraz uruchomienie terenów pod budownictwo mieszkaniowe. Wreszcie czas na reaktywację domu kultury i inne pomysły, jak rozbudowa tras rowerowych, które uczynią miasto atrakcyjnym miejscem dla mieszkańców i turystów.
Smutnym elementem kampanii samorządowej były wybory w niektórych gminach naszego powiatu. W trzech spośród nich był tylko jeden kandydat na wójta, czy burmistrza. W kilku gminach zgłosiło się w wielu okręgach po jednym kandydacie na radnego. Radnym można było zostać praktycznie bez wyborów. To trochę smutny obraz lokalnej demokracji, który ratowany był poprzez aktywność mieszkańców np. Krajenki, gdzie było kandydatów na burmistrza aż pięciu.
Wiesław Fidurski
Napisz komentarz
Komentarze