Ślubowanie na komendzie

Co ty bredzisz? W Policji ludzie z wyższym wykształceniu, prawego charakteru i uczciwi uraz wysokiego wzrostu, do tego bardzo urodziwi? Tam idą nygusy którzy chcą być kimś, olewani w swym dotychczasowym środowisku, którzy z trudnością ukończyli szkołę podstawową. Ukończy taki kilkutygodniowy kurs i władza całą gębą, nikt z ambicjami i honorem nie zhańbi się pójść na wroga społeczeństwa.

45-letni kickbokser Łukasz Rafałko został zatrzymany przez pomyłkę przez poznańskich antyterrorystów w czerwcu 2012 r. Funkcjonariusze ciężko pobili mężczyznę. Mężczyzna miał być wyciągnięty przez antyterrorystów przez okno, powalony na ziemię, kopany po brzuchu i głowie. - Nie powiedzieli, dlaczego mnie zatrzymują. Dopiero gdy leżałem na ziemi i byłem kopany, wspominali coś o bójce, w której miałem uczestniczyć. Kazali mi się przyznać. Nie mogłem tego zrobić, bo w żadnej bójce nie uczestniczyłem - mówił Rafałko, Mężczyzna wyliczał, że był kilkadziesiąt razy rażony paralizatorem m.in. w nogi, plecy, genitalia, okolice odbytu. - Do komendy ciągnęli mnie jak psa, bo nie mogłem już chodzić. Zdarłem sobie kolana. Wlekli mnie na górę. Głowę kazali trzymać nisko, a jak podnosiłem, to dostawałem pięścią w twarz. Rzucili mnie pod ścianę, kopali i bili pięściami. Kazali stać pod ścianą tyłem do nich w rozkroku z pochyloną głową. Kopali po jądrach - mówił kickbokser. Gehenna miała się skończyć, gdy jeden z policjantów zwrócił się do antyterrorystów, by zostawili mężczyznę w spokoju. Rafałkę przewieziono do szpitala, gdzie m.in. zszyto mu głowę. Jak mówił, w związku z rażeniem paralizatorem nie miał czucia w jednej nodze i palcach jednej z rąk. Musiał też korzystać z pomocy psychologa i psychiatry.