Koniec całej historii jest taki, że złodziej unika odpowiedzialności. Nie mogło być jednak inaczej. Niektórzy członkowie pościgu nie byli bowiem świadkami kradzieży. Nie znają jej historii. W dodatku nie zamierzają wysłuchać ofiar zdarzenia. Groteskowości całej sytuacji dodaje fakt, że w trakcie pościgu złodziej z uciekiniera przekształca się w niekwestionowany autorytet. On wyznacza bowiem kierunek pogoni, jego okrzyki słychać najgłośniej. On staje się wreszcie liderem okradanych!
Czy to możliwe? Oczywiście! Najlepszym przykładem batalia o tzw. obronę demokracji A.D. 2016. Charakterystyczny jest fakt, że orędownikami rzekomo zagrożonej wolności w Polsce, stali się ludzie, którzy zrobili błyskotliwe kariery w latach komunistycznej dyktatury 1944 - 1989. Na naszym lokalnym podwórku bryluje zwłaszcza redaktor Noska. Interesujące, że jeszcze jako towarzysz Noska, nie był tak uwrażliwiony na ochronę wolności obywatelskich. Mowa o czasach PRL-u. Czyżby wówczas panowała demokracja?
Była, była – potwierdzi zapewne adwokat Stanisław - absolwent Wieczorowego Uniwersytecie Marksizmu Leninizmu. Wszak czytał o tym w biuletynach KW PZPR w Pile, które redagował m.in. towarzysz Noska. Tam stało wyraźnie, że PRL był demokracją. W dodatku lepszą, wzbogaconą bowiem o przymiotnik "ludowa". Młodszym Czytelnikom wyjaśniam, że był to specyficzny ustrój. Zaprowadzony przy pomocy sowieckich bagnetów, utrwalony zaś w ubeckich miejscach kaźni. W tym miejscu należy wyraźnie zaakcentować, że to właśnie funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa byli pionierami obrony demokracji na ziemiach między Odrą a Bugiem. Robili to na długo przed tym, zanim stało się to modne. Obecnie lansowany Komitet Obrony Demokracji nie był zatem pierwszy.
Malkontenci powiedzą, że to stare dzieje, że nie mówmy o historii. Niech im będzie! Biegnijmy zatem dalej, podążajmy ślepo za głosem "łapaj złodzieja!". A kto obecnie krzyczy najgłośniej? Między innymi politycy Platformy Obywatelskiej, Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Ich donośny głos zagrzmiał ostatnio nawet w Parlamencie Europejskim. Przyjęta rezolucja jednoznacznie wskazuje bowiem, że demokracja w Polsce jest zagrożona. Dotyczy to zwłaszcza pewnego Trybunału, na którego czele stoi dawny działacz partii komunistycznej.
Napiszę ironicznie "chwała niestrudzonym obrońcom demokracji". Wśród nich m.in Danucie Hubner (europoseł PO). Warto podkreślić, że to niezwykle symboliczna persona. Poetycko można powiedzieć, że ta była działaczka PZPR stanowi most łączący starych i nowych obrońców demokracji. Tadeusz Płużański w tekście "Bestie" pisał o jej dziadku – Józefie Młynarskim, że jako kierownik sekcji śledczej w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Nisku "odznaczał się największym okrucieństwem". W artykule znajdziemy także notkę o Ryszardzie Młynarskim (ojciec Hubner). Od lipca 1946 roku "bronił demokracji" na posterunku szefa PUBP w Nisku.
Mółbym tak długo wymieniać. Główni obrońcy demokracji w Polsce mają bowiem niezwykle bogate biografie. Równie szeroki jest katalog naruszania praw obywatelskich za rządów PSL, SLD oraz Platformy w ostatnich 26 latach. Sam "oberwałem" za skorzystanie z wolności słowa. Wyroki aresztu w sprawie Baumanna z KBW usłyszeli koledzy z Wrocławia. Znajomy z FB miał "nalot" na mieszkanie za prowadzenie antyrządowej strony internetowej. Zamaskowany policjant/milicjant skopał uczestnika Marszu Niepodległosci (podczas Narodowego Święta 11 listopada). Sprawa Starucha, Maćka Dobrowolskiego (trzy lata bez wyroku). Wystarczy... Gdzie wtedy byli obrońcy demokracji?
Okradzeni wówczas z podstawowych praw obywatelskich pamiętają! Złośliwi powiedzą natomiast, że przy korycie. Dodając jednocześnie, że teraz koryto się skończyło i stąd ten jazgot. Warto jednak przypomnieć sobie historię po 1989 roku. Wówczas też były nadzieje. Byli również prominentni działacze partii komunistycznej, którzy straszyli brakiem demokracji i masowym rozliczaniem nawet szeregowych działaczy PZPR. Z historii wiemy, że nic takiego nie miało miejsca. Było za to powszechne uwłaszczenie komunistycznej nomenklatury partyjnej, funkcjonariuszy służb specjalnych i części środowiska związanego z Solidarnością. Ofiary represji komunistycznych łożyły na wysokie świadczenia swoich oprawców. Dlatego ostrożnie z przesadnym optymizmem.
Od blisko pół roku Prawo i Sprawiedliwość rządzi demokratycznymi metodami. Nikomu włos z głowy nie spadł. Nawet "resortowe dzieci" mają szansę na awans zawodowy. Przykładem córka aktywisty PZPR, który szczególnie w latach stanu wojennego zrobił błyskotliwą karierę. To jednocześnie synowa tajnego współpracownika. Obecnie zaliczyła awans i ma się dobrze! Czy tego rodzaju sytuacja byłaby możliwa w niedemokratycznym państwie? Czy prawicowi antykomuniści mogliby liczyć na taką przychylność w okresie rządów PO, PSL, SLD, UW, SDRP? "Łapaj złodzieja!" - krzyczą rzekomi obrońcy demokracji. Głupi biegnie bez zastanowienia, mądry sięga do historii. Tam jest odpowiedź. Historia est lux veritatis!
Piotr Tomasz
(Bezpartyjny)
Napisz komentarz
Komentarze