Jest listopadowy, szary poranek. Mierzę w lesie grodzenie w uroczysku koło doliny niewielkiej rzeki. W pewnym momencie dochodzi do mnie z oddali głos zwierzęcia. Zdaje się, że jest to daniel albo jeleń. Po chwili słychać też szczekanie psów. Odgłosy wydawane przez zwierzęta przeplatają się z dźwiękami szamotaniny tak jakby toczyła się jakaś walka.
Podchodzę kilkaset metrów sprawdzić, co się dzieje. Na skarpie, w półmroku litej świerczyny widzę dwa psy, które atakują cielaka jelenia. Zwierzę leży i nie ma siły uciekać. Psy zauważyły, że zbliżam się do nich i zaczęły na mnie szczekać tak jakby chciały biec w moim kierunku. W sercu jest strach. Psy są duże. Oddalam się szybkim krokiem.
Sumienie jednak nie daje mi spokoju i po chwili zawracam krzycząc jednocześnie. Psy przestraszyły się i uciekły. Podchodzę bliżej. Przede mną leży cielak jelenia. Jeszcze oddycha i obraca głową. Nawet nie ma siły się podnieść, normalnie powinien uciekać. Na jesiennych, opadłych liściach widać krew. Młody jeleń ma rany na szynkach, badylach (nogach) oraz szyi. Zwierzę jest skrajnie wyczerpane i po chwili w wyniku odniesionych ran i przede wszystkim stresu kona. Kruki już czekają i głośno oznajmiają zbliżającą się ucztę…
Drapieżnik i ofiara to nieodłączne elementy ekosystemu. Tylko, że psy nie powinny znaleźć się w tym miejscu.
Skąd biorą się psy w lesie i kto jest winny takim sytuacjom? Bezwzględnie nieodpowiedzialni ludzie. Czasami psy niedostatecznie pilnowane uciekają z posesji, bądź niechciane i wyrzucone w lesie po prostu „dziczeją” i żyją w lesie. Znamy też przypadki ludzi, którzy celowo wypuszczają na noc psy żeby polowały.
Na terenie tylko dwóch leśnictw kłusujące psy każdego roku zagryzają około 35 sztuk zwierzyny grubej (jeleni, danieli, saren, dzików). To informacje sprawdzone i o których wiemy, ale skala problemu jest zdecydowanie większa.
Nadleśnictwo Złotów
Napisz komentarz
Komentarze