Co robił Andrzej Jasiłek, podczas 5-letniej karencji?
- Przez ten czas nieprzerwanie działałem na rzecz lokalnej społeczności. Ludzie przez całe lata byli przyzwyczajeni, że z wieloma sprawami, problemami w Okonku przychodzi się do Jasiłka i tak po prostu pozostało, co mnie bardzo cieszy. Dla tych ludzi było bez znaczenia, że nie jestem burmistrzem. Wiedzieli, że mogę pomóc im w wielu sprawach. Czasami pomagałem pisać jakieś podanie, innym razem był to pozew sądowy, czy pomoc w załatwianiu spraw urzędowych. Jest tego naprawdę dużo. Zatem przez cały czas miałem z mieszkańcami taki sam kontakt, jak i w czasie, gdy byłem burmistrzem.
Wraca Pan do polityki samorządowej. Zdaje się, że decyzja w tej kwestii zapadła już rok temu. „Cięgnie wilka do lasu”?
- To była trudna decyzja. Byłem już przekonany, że do samorządu w sposób profesjonalny nie powrócę. Jednak, gdy zacząłem zauważać, że nie wszystkie sprawy w gminie idą tak, jak ja sobie to wyobrażam i jak chcę tego mieszkańcy, zacząłem rozważać powrót. Uważam, że mam spore doświadczenie samorządowe, że niektóre moje pomysły są dobre dla gminy i dla lokalnej społeczności. Więc gdy zobaczyłem, że to wszystko jest realizowane nie tak, jak ja bym sobie wyobrażał, to zamiast krytykować władzę, postanowiłem stanąć do wyborów.
A co Panu nie podoba się w sposobie zarządzania gminą przez obecną władzę? Przecież to nikt inny, jak Pan, poparł w ostatnich wyborach kandydaturę Małgorzaty Sameć na burmistrza Okonka. Czy Wasze drogi rozeszły się?
- Jestem zdania, że w pierwszej kolejności należy skupić się na tych sprawach, które bezpośrednio dotyczą ludzi, które pomogą ludziom w poprawie warunków ich życia. Później można realizować kolejne zadania. Mamy XXI. wiek, a część Okonka nie jest nawet skanalizowana, nie jest zwodociągowana. Są to bardzo ważne tematy, które ciągną się od 18 lat. No i oczywiście drogi. Żartobliwie powiem, że na drogach, to niektórzy też się przejechali, ale poważnie mówiąc, wiele z nich wymaga natychmiastowych remontów.
No i nie obojętna pozostaje mi cała sfera społeczna. Tym najbardziej ubogim ludziom trzeba po prostu bardziej pomóc, zabezpieczyć ich podstawowe potrzeby. Gmina musi zastanowić się nad mieszkaniami socjalnymi, ich remontami. Na wszystko potrzeba pieniędzy. I nie wszystko ich wystarcza. Trzeba będzie zacząć umiejętnie pozyskiwać je z zewnątrz.
Tematów do realizacji w naszej gminie jest naprawdę wiele. Co do poparcia i stosunków z obecną panią burmistrz, mogę powiedzieć tylko tyle, że działania władzy nie zawsze, w moim przekonaniu, idą w dobrym, dla gminy i jej mieszkańców kierunku, że pewne tematy zrealizowałbym lepiej. To jest tak, jak mamy dwie rodziny i jedna i druga ma po 1 tys. zł do dyspozycji. Każda wyda to w inny sposób. Być może w jednej będą te pieniądze lepiej spożytkowane niż w drugiej. Tak samo jest w gminie. Na pewne sprawy pani burmistrz patrzy inaczej, aniżeli ja.
Skoro widział Pan, że obecna burmistrz wydatkuje środki budżetowe w sposób odmienny od Pańskiej wizji, dlaczego nie próbował Pan prowadzić dialogu?
- Początkowo owszem, próbowałem. Ale kiedy widziałem bezskuteczność moich podpowiedzi, i nie chcąc dać pożywki tym, którzy twierdzili, że mimo, że burmistrzem jest pani Sameć, to Jasiłek będzie rządził gminą, nie chciałem usatysfakcjonować tych, którzy takowe mniemanie mieli. Dlatego czekam do końca kadencji. Jeżeli mieszkańcy mi zaufają, to będę chciał realizować to, o czym mówię.
Czy jest jakiś konflikt pomiędzy Panem, a panią burmistrz? Wcześniej graliście do jednej bramki.
- Nie ma pomiędzy nami żadnego konfliktu, ale też nie ma jakieś wielkiej zażyłości. Nasze stosunki są stonowane, normalne.
Co jest bliższe „ciału” Andrzeja Jasiłka: gmina, czy powiat? Był pan 8 lat w zarządzie Powiatu Złotowskiego, potem przez 4 lata był Pan przewodniczącym Rady Powiatu Złotowskiego. „Współtworzył” Pan ten powiat.
- Z powiatem jestem bardzo związany. Niemniej, to gmina jest mi bliższa. A, że gmina leży w strukturze powiatu, to siłą rzeczy cały czas miałem i z nią styczność. Sprawy mieszkańców tej gminy, gdy byłem w samorządzie powiatowym, zawsze były mi najbliższe. To naturalne.
A czy nie jest to tak, że już wcześniej było zaplanowane, że po okresie 5-letniej karencji wróci Pan do samorządu gminnego, a obecna burmistrz Małgorzata Sameć zrezygnuje z ponownego ubiegania się o fotel burmistrza?
- To nie jest prawda. Kategorycznie zaprzeczam. Tuż po ostatnich wyborach powiedziałem pani burmistrz oraz jej zastępcy, że muszą tak rządzić gminą, aby mieszkańcy chcieli wybrać ich na kolejną kadencję.
O fotel burmistrza, prawdopodobnie, będzie walczyć kilku kandydatów: Małgorzata Sameć, Marcin Kalisz, Jan Węglowski, Mieczysław Rapta. Może pojawi się jeszcze jakieś nazwisko. Kogo uważa Pan za najgroźniejszego rywala?
- Nie rozważam w ten sposób. Nie segreguję. Każdy ma swój elektorat. Ja liczę na to, że mój elektorat jest największy. Jestem znaną osobą w gminie, w mieście. I tutaj, w samorządzie najniższego szczebla, w samorządzie gminnym, ludzie głosują nie na partie, ale po prostu na człowieka - na jego dokonania, jego relacje z ludźmi. Dlatego też jestem przekonany, że mój elektorat będzie głosował na mnie.
Skoro twierdzi Pan, że głosuje się na nazwisko, na człowieka, nie obawia się Pan, że po tym, jak 5 lat temu zostało Panu zarzucone kłamstwo lustracyjne, część Pańskiego, wcześniej twardego elektoratu, mogło się zwyczajnie od Pana odwrócić?
- Jest to trudny temat i ciężko mi jest odpowiadać na tego typu pytania. Przez cały czas czuję się pokrzywdzony przez sąd. To mój kolega pisał to, co chciał pisać. A że spotykaliśmy się, notował, co chciał, bez mojej zgody i wiedzy. Nigdzie nie ma mojego podpisu. Ale wyrok był. I ja go przecierpiałem. I zastanawiam się, jak długo będę o to jeszcze pytany? Zastanawiam się, czy to, co miało miejsce ponad 30 lat temu, to, co kolega notował, pisał, czy miało to wpływ na moje relacje z ludźmi, czy ktoś z tego powodu ucierpiał? Czy aż do śmierci będzie się to za mną ciągnęło? Czuję się niewinny i rozżalony. Owszem, być może, część ludzi, ortodoksyjnych, nie będzie chciała już na mnie zagłosować, ale większość, myślę, że odda na mnie swój głos poparcia. Ludzie mnie znają i ufają mi. A to jest najważnijesze.
Dziękuję za rozmowę
Napisz komentarz
Komentarze