Starosta wydał oświadczenie, w którym rezygnuje z przekazania wartej kilka milionów złotych darowizny na rzecz gminy. W związku z tym temat przeprowadzek oświatowych jest już zamknięty?
- Gdy przejmowaliśmy budynek przy ul. Polańskiego w 2013 r.. to razem z salą gimnastyczną był on wyceniany na 21 mln zł, co oznacza, że już wtedy otrzymaliśmy 10,5 miliona zł darowizny ze strony powiatu, a w ostatnich latach powiat wykonał tam szereg remontów, które wpłynęły na energooszczędność budynku. Połowa budynku generuje koszty ogrzewania ok. 66 tys., szkoła podstawowa zaś ok. 140 tys. zł. W 2007 r. Rada Miejska podjęła już uchwałę z zamiarem przejęcia całości budynku, ja natomiast nie chciałem się tym podpierać i rozpocząłem konsultacje: poinformowałem radnych, WTZ, pracowników gimnazjum, szkoły podstawowej, przedszkola a także rodziców. Zapraszałem zainteresowanych na spotkania. I rzeczywiście, wycofaliśmy się z pomysłu przenosin przedszkola, bo nie był on społecznie akceptowalny, o czym poinformowałem już 9 stycznia. Wszelkie rozmowy odbywały się w związku z proponowaną przez rząd reformą edukacji: wówczas mówiło się twardo o wygaszaniu gimnazjów, dziś sprawa wygląda inaczej. Po wydaniu oświadczenia pana starosty sprawę można by potraktować jako niebyłą. Można by, ale na dziś ciągle nie możemy być pewni, że postulowane przez rząd reformy nie wejdą w życie, a wówczas możemy znaleźć się w sytuacji, że budynek technikum prawie opustoszeje, a wszystkie dzieci będą chodzić do naszej szkoły podstawowej i wrócimy w ten sposób do tego, co było w latach 80-tych i 90-tych. Teraz są inne realia. W mojej ocenie nie doszło do merytorycznych konsultacji przynoszących konstruktywne rozwiązania.
Jeśli jednak zmiany w oświacie wejdą w życie, temat może powrócić, zatem zarówno gmina jak i powiat znajdą się znów w obliczu problemu.
- Tragedii nie ma, szkoła podstawowa jest stale remontowana, ona pomieści wszystkich uczniów, wówczas jednak trzeba będzie poszukać miejsca dla Warsztatów Terapii Zajęciowej. Dzieci i młodzież będą uczyły się w jednym budynku, ale pozostanie do rozwiązania kwestia sali gimnastycznej. Kolejne pokolenia uczniów będą chodziły na salę gimnastyczną przy ul. Jagiełły. A przecież ta zmiana miała to rozwiązać raz na zawsze. Wrócimy do tego, co już było.
Spodziewał się pan aż tak gorącej reakcji mieszkańców w odpowiedzi na przedstawione koncepcje przeprowadzek?
- Nie. Chciałem rozmawiać, tłumaczyć, te potężne zmiany w żaden sposób nie mogły odbywać się po kryjomu, a takie zarzuty mi stawiano. To nieprawda. Tak naprawdę do niczego nikogo nie możemy zmusić. Ta propozycja nie została przedyskutowana, a z tego co wiem, jest też grupa osób, której zależy na tym, aby podstawówka znalazła się przy ul. Polańskiego.
Konsekwencją protestów jest próba zorganizowania referendum w sprawie odwołania pana ze stanowiska, w której głównym zarzutem jest właśnie niejasna polityka oświatowa. Jak pan to skomentuje?
- Ustawy i kodeks wyborczy jasno mówią, że pięciu mieszkańców ma prawo rozpisać referendum i to się akurat w naszej gminie dzieje. Szkoda, że wydarzyło się to akurat w momencie, gdy trwa bardzo poważna debata publiczna dotycząca edukacji i szkół. Inicjatywa referendalna ma prawo się pojawić, ale podnoszone tam argumenty są po prostu niezrozumiałe. Zastanawiam się, jak wyjaśnić, dla przykładu mieszkańcom Podróżnej, co oznacza niegospodarność w dysponowaniu mieniem oświatowym, jeśli przeprowadzono w szkole i przedszkolu masę remontów, podobnie jak w Skórce, Dolniku, Głubczynie, Śmiardowie Krajeńskim czy samej Krajence.
Drugi zarzut dotyczy zadłużania gminy...
- Panie redaktorze, wystarczy opublikować obok naszej rozmowy wszystkie uchwały, jakie w tej kwestii były podejmowane – to da odpowiedź.
Niestety, ze względu na ilość to raczej nie jest możliwe. Ale wiem, do czego pan zmierza.
- Tak, a może zaproponować ich publikację na koszt osób organizujących referendum? Bo to one powinny informować, jak to wygląda naprawdę: w uchwałach jest informacja, kto i kiedy podejmował takie decyzje. Panie redaktorze, bywa pan na wszystkich sesjach od początku mojego urzędowania, czy pamięta pan, aby kiedykolwiek została podjęta jakaś uchwała odnośnie długoterminowego kredytu albo pożyczki?
Nie licząc emisji obligacji, nie przypominam sobie.
- No właśnie. Być może nowy radny tego nie wie, ale powinien się lepiej przygotować. Więc jak ja mam to obywatelom wytłumaczyć? Z tego, co słyszę, to już nawet nie chodzi tyle o szkoły, co o zadłużenie gminy, któremu ja nie jestem winien.
Kto się naprawdę interesuje tematem, ten znajdzie odpowiedź, pan burmistrz może przecież krótko wyjaśnić...
- Na stronie internetowej urzędu są wszystkie informacje. Większość uchwał Rada Miejska (http://bip.krajenka.pl/?a=3445), podjęła w latach 2008-2010 i prawie całe to zadłużenie jest konsekwencją decyzji z tamtego okresu. Wtedy nie byłem burmistrzem Gminy. Można zadać pytanie, czy to dobrze, że były podejmowane czy nie? Przez pięć lat nigdy nie narzekałem, że odziedziczyłem zadłużoną gminę, bo wszystkie samorządy zaciągały kredyty, by skorzystać z dofinansowania unijnego. Na początku mojej kadencji tj. w roku 2010 objąłem urząd Burmistrza z zadłużeniem w kwocie ok. 8 milionów 46 tysięcy zł i zainicjowanymi już kredytami i pożyczkami na kolejne 5 milionów 327 tysięcy zł, co daje łączną kwotę ok. 13 milionów 373 tysiące zł. Oznacza to, że nie mogłem wycofać się z wcześniej podjętych decyzji mojego poprzednika, bowiem mógłbym narazić gminę na straty finansowe związane z utratą przyznanego dofinansowania zewnętrznego i zwrotem środków finansowych wraz z odsetkami. W trakcie trwania mojej kadencji wyemitowane zostały obligacje komunalne w kwocie 2 miliony zł, jednakże spłaciłem aż 8,4 miliona zł zobowiązań, które były efektem podejmowanych decyzji poprzedniej władzy. Z pewnością w tych minionych pięciu latach wyhamowałem spiralę budowania na kredyt.
Jeśli wszystko jest w porządku, to skąd taka nagła kampania przeciwko panu?
- Uważam, że niezadowolenie niektórych grup społecznych z propozycji reorganizacji krajeńskiej oświaty zostało wykorzystane przez osoby, które mają ambicję wyraźnego zaistnienia w życiu gminy. W ostatnich wyborach samorządowych uzyskałem poparcie 65% społeczeństwa. To wysoki wynik, ale są też w gminie osoby, i to jest naturalne, które oddały swój głos na innych kandydatów. Mają, zatem inną wizję rozwoju gminy niż moja, którą staram się konsekwentnie realizować, co jest zauważalne, spotykam się z przychylnymi ocenami mojej pracy. Nie wyklucza to jednak tworzenia się opozycji, do której dołącza się jeszcze grupa osób, które nie akceptują reform w edukacji. Jednak coraz więcej osób, nawet tych nieakceptujących zmian w edukacji jest niezadowolona z faktu ogłoszenia referendum. Mieszkańcy mogą tu wyczuć podstęp i podtekst polityczny.
Skoro obalił pan wszystkie stawiane przez inicjatorów referendum zarzuty, pozostaje tylko jedna przyczyna – polityka, tak?
- Nie wiem, co zamierzają z tym fantem zrobić, na pewno, jeśli chodzi o zadłużenie gminy to jest blef, kłamstwem jest również zarzut złego gospodarowania mieniem oświatowym - wystarczy obejrzeć wyremontowane szkoły i przedszkole. Te argumenty upadają, pozostaje trzeci, który nie jest moją winą – mieszkańcy Krajenki się trochę podzielili. Nie było to moją intencją, ja spotykałem się nauczycielami i pracownikami szkół i przedszkola, WTZ, prowadziłem rozmowy z rodzicami. Nie ja organizowałem demonstrację na Rynku. Przypomnę: tam, do mnie, człowieka, który przyszedł porozmawiać, wyjaśniać, padały bardzo niecenzuralne słowa. Nie biorę tego do siebie, to są emocje, ale na pewno część osób uczestniczących w wiecu nieświadomie zostało wykorzystanych do realizacji celów konkretnych osób.
Przeprowadzi pan jakąś kampanię informacyjną?
- Łatwo jest komuś coś zarzucić, ale trudno mi będzie to wyprostować. Muszę powiedzieć, że kiedy zajrzałem na fora internetowe, to złapałem się za głowę, czytając, jakie ludzie anonimowo pod moim adresem wypisują teksty. Nie ukrywam, że żadne stanowisko nie jest warte tego, aby znosić takie traktowanie, więc w związku z tym postanowiłem złożyć do prokuratury doniesienie o naruszenie moich dóbr osobistych. Anonimowo łatwo kogoś obrażać, robią tak tylko tchórze i frustraci.
Zatem przegląda i czyta pan to, co ludzie piszą?
- Staram się nie wchodzić na fora i nie interesować się tym, ale często ludzie sami mi mówią, czy widziałem, co o mnie napisano. To przecież czytają nie tylko mieszkańcy Krajenki, ale także moja rodzina, znajomi i przyjaciele i jest mi bardzo przykro, że ktoś anonimowo potrafi takie rzeczy na mój temat pisać. Toczyła się bardzo burzliwa, ale jednak debata publiczna, którą wywołałem i w której uczestniczyłem, choć uniemożliwiono mi spotkanie z rodzicami w szkole podstawowej, co też mogło mieć wpływ na bieg wydarzeń.
Czy to już koniec konfliktu?
- Myślę, że w obecnej sytuacji sprawa ewentualnych zmian jest definitywnie zakończona. Obdarowujący się wycofał, a my nie mamy prawa w tę decyzję ingerować.
Dziękuję za rozmowę.
Wywiad przeprowadzony został pod koniec stycznia.
Napisz komentarz
Komentarze